czwartek, 29 grudnia 2016

II MOTOPASTERKA 2K16 NJSBC MYŚLENICE

Święta wiadomo - spędza się w gronie najbliższych - przez co rozumiemy głównie rodzinę. W tym roku mieliśmy utrudnione zadanie, bo z chłopakiem musieliśmy objechać dwie Wigilie, gdyż nikt nie chciał odpuścić. Doszliśmy więc do porozumienia i najpierw zasiedliśmy do stołu u mnie, a potem na szybkości u Piotrka.

Dla mnie jednak jeszcze jeden aspekt Świąt był ważny, a mianowicie motopasterka, czyli spot organizowany w późnych godzinach wieczornych, by wszyscy byli najedzeni po uroczystej kolacji i każdy bez problemu mógł zdążyć chociaż na chwilę. Praktycznie przy każdej większej miejscowości znajdzie się jakiś team odpowiedzialny za organizację takiego wydarzenia. My mieliśmy do wyboru zjazd w Krzeszowicach, w Krakowie z BMW Team Kraków oraz w Jaworniku. Wybór padł na to ostatnie miejsce, głównie z racji tego, że mieliśmy porównanie jak gdzie co będzie wyglądać i obraz ilu znajomych możemy spotkać. Poza tym chcieliśmy mieć dostępny duży parking oraz ciekawą drogę przejazdową, składającą się z wielu serpentyn, by polatać bokiem po drodze. 

Umówiliśmy się z reszta przyjaciół, że spotykamy się u Kalima pod domem o 22, a ponieważ na początku mieliśmy jechać tylko na trzy samochody, sądziliśmy, że to wystarczający limit czasu, by się ostatecznie zebrać i na spokojnie dojechać na czas. Osobiście mieliśmy mały poślizg (takie tam niewinne niecałe 10 minut), ale gdy podjechaliśmy pod garaż okazało się, że uzbierało się nas już 6 pojazdów i czekamy przynajmniej na 2 kolejne. Do tego Paweł stwierdził, że zmieni sobie opony, bo tylne miał prawie łyse. I tak nas zeszło ze wszystkim kolejne 20 min... W międzyczasie ustaliliśmy, że ja z Piotrkiem i Norbertem jedziemy właśnie E36, w którym zmieniano opony oraz drugi z nami pojedzie Kamil, bo tylko ta dwójka fanatyków latania bokiem chciała urozmaicić sobie podróż jadąc wioskami, by zakręty brać bokiem. Reszta zdecydowała, że przejazd pokonają autostradą wyjeżdżając prosto na zakopiankę. Gdy gumy zostały założone na tył sedana wybraliśmy się jeszcze wszyscy na Orlena: jedni tankowali, a drudzy wykorzystywali ostatnie chwilę by dopieścić swoje wozy na myjni. W drodze na stację prawie spowodowaliśmy kolizję zjeżdżając z Bieżanowskiej na Barbary, bo Kalima który prowadził obróciło, a my lecąc za nim w ostatniej chwili odbiliśmy tak, że ustawiliśmy się równolegle do jego coupe. Nie ma strachu - sami wykwalifikowani drifterzy :D Gdy już wszyscy w 100% byli gotowi, a ostatnie auta, których wyglądaliśmy dołączyły na nas, wyjechaliśmy z powrotem na Wielicką i tak rozdzieliśmy się według planu. W trasie sialiśmy terror głównie przejeżdżając przez Koźmice Wielkie, gdzie znajdują się idealne serpentyny, przystosowane w sam raz na takie tylnonapędówki jakimi podróżowaliśmy. Niestety w połowie trasy musieliśmy trochę przystopować, głównie z tego powodu, że naszemu kierowcy czyli Pawłowi uciekła 1/4 zatankowanego paliwa, ale też dlatego, że na pewnym odcinku znajdowały się "zakręty śmierci", czyli źle wyprofilowane, gdzie taka ekstremalna jazda mogłaby się skończyć nieciekawie. Gdy dojechaliśmy na miejsce (chłopaki, którzy odpuścili sobie prowadzenie pojazdów kulturalnie spożywali złoty napój bogów - dotarli więc w śmieszkowatym nastroju) skontaktowaliśmy się z grupą, która wybrała drogę ekspresową. Okazało się, że oni też właśnie wjeżdżają na motopasterkę i wybraliśmy miejsce, gdzie zmieściliśmy się całą ekipą. Droga wjazdowa na wydarzenie znajdowała się w ciągłym ruchu - jak widać:


Frekwencja całego wydarzenia była niższa niż rok temu - możliwe że z powodu pogody - śnieg z deszczem i okropny wiatr sprawiały, że można było zamrznąć. Dużo osób też przewijało się tylko na chwilkę, by zobaczyć co się dzieje i spotkać kumpli, złożyć życzenia i uciekać do ciepłego domu. 
Na początku wydawało się spokojnie, więc razem z chłopakiem rozglądaliśmy się za innymi znajomymi. Udało się zlokalizować kilku, więc podbijaliśmy by pogadać, złożyć życzenia i ewentualnie się napić (oczywiście żaden kierowca alkoholu się nie tykał!). Gdy wróciliśmy do naszego "teamu" (żałuję, że chłopaki nie pomyśleli nad naklejkami NJSBC Bieżanów, bo naprawdę byliśmy największą przyjezdną grupą) jakaś honda zaczęła gazować. Kubica nie mógł tego zostawić obojętnie, więc gdy tamten skończył popis, odpalił swojego niepozornie wyglądającego  Nissana Sunny i pokazał jak to się powinno robić. Tak pluł marchewami, że jakiś ziomuś odpalił sobie od takowej szluga - co widać na poniższym filmiku.


Szalony Bigos całą motopasterkę narażał swoje zdrowie, wtedy chyba najbardziej, gdyż by dobrze nagrać filmik na snapie niemal włożył rękę do wydechu. Na szczęście się nie poparzył (albo był tak znieczulony, że tego nie poczuł:D).



W tym samym czasie przyjechała beciarnia z Bochni i ustawiła się obok. No i się zaczęło... niewinnie, bo od krótkiego palenia gumy. Nasi panowie nie mogli być gorsi, więc odpowiedzieli tym samym. Kamilowi zaczął trochę tył uciekać, ale chłopaki to zauważyli i odepchnęli, by nie znokautował pojazdu obok. Nagle większość uczestników spotu ustawiło się w kole i zaczęło ich nagrywać, haha, tak Bieżanów rozkręca imprezę :D A ponieważ inni się rozjeżdżali do domów, zrobiło się trochę luzu i powstał wolny plac, w sam raz, by można pokręcić bączki. Kalim poszedł na pierwszy ogień, odpalił nutę i poleciał. Gdy kończył mrugnął Pawłowi, że zjeżdża i może on zaczynać. W ten sposób się wymienili. Po nich wjechały bety na blachach KBC, mając wszystko tak samo rozplanowane. W tle ktoś odpalał fajerwerki oraz płonęły race. Po skończonym pokazie Piotrek podszedł do jednego z nich z pytaniem, czy nie polecieliby na dwa samochody. Gościu bez problemu się zgodził, chociaż nie wyszło tak precyzyjnie jakbyśmy chcieli, co możecie zobaczyć niżej:


Inni też próbowali swoich sił, mam na to kilka dowodów:




Jako, że właściciele pojazdów na przód napęd nie chcieli być gorsi, to radzili sobie przy pomocy kumpli, którzy przytrzymywali przód samochodów w powietrzu, by chociaż spalić gumę (niektórzy próbowali też latania na ręcznym, ale no...). 
Najzabawniejsza jak dla mnie była akcja z lanosem, gdzie panowie nie podnieśli go, ale próbowali przytrzymać. Niestety nie dali rady i porozbiegali się, gdy kierowca dodał gazu. Jeden tylko uczepił się tyłu i przemknął parę metrów za nim niczym na nartach, tylko że butami ^^ 
Tu macie filmiki, jak chłopaki od nas palą kapcia: pierwszy - wspomniany wcześniej Nissan. Drugi to filmik z mojego Instagrama, którego głównym bohaterem jest VW IV GTI.




Na koniec chłopaki od nas zakręcili się pare ostatnich razy, Kalim usiadł na oknie u Pawła, a wszystko to nagrywał dron, z którego nie udało mi się zdobyć poszczególnych wycinków filmu. Pozostaje więc czekać, aż pojawi się oficjalne wideo z tej motopasterki, gdzie zostaną użyte właśnie te nagrania. Gdy tylko się ukaże aftermovie odnośnik będziecie mogli znaleźć u mnie na snapie, więc zapraszam do dodawania : easyfreaky
Droga powrotna też odbyła się "na wesoło", ale szczegóły jednak zostawię dla siebie ^^

Ogólnie wydarzenie jak zawsze - na wielki plus. Spotkałam wielu znajomych, których nie mam okazji widywać poza takimi spotami, poznałam sporo nowych ludzi, no i oczywiście wyniosłam z tego dużo pozytywnych wspomnień. Święta zaliczam więc do udanych, bo oprócz rodziny spędziłam je z przyjaciółmi i "obcymi" ziomeczkami, których łączy wspólna pasja. Atmosfera była niesamowita - zero barier, nawiązywanie znajomości, każdy rozmawiał z każdym - taka rodzinna... Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej Wigilii.

Przepraszam za jakość filmików i zdjęć, ale niestety w moim telefonie padła bateria, i wszystkie materiały pochodzą od znajomych. 



Mam nadzieję, że Wasze Święta były równie udane :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz